wtorek, 30 czerwca 2009

kłócę się z Młodą. Dziś straciłam cierpliwość po tym jak zaczęła śmiać się szyderczo gdy uderzyłam się w głowę, bo nie zauważyłam wystającego daszku. Uderzyłam ją pięścią w ramię i zaczęłam na nią krzyczeć na środku Krupówek.

poniedziałek, 29 czerwca 2009

dobrze nam tu. Na razie miło jest i przytulnie i bezpiecznie. wisi nade mną jednakże niezrobiona praca. Zabiorę się za nią...kiedy ? Wieczorem? Trudno mi wyobrazić sobie jakby to było gdybym musiała teraz zamiast byczyć się i zastanawiać co zjeść na kolacji i czy mi się chce zejść na dół po herbatę, gdybym tak nagle musiała sprzątać po powodzi...Mam poczucie winy..

piątek, 26 czerwca 2009


Materialista paskudna się ze mnie robi. Zakochałam się w następnej RZECZY, najpierw zakochałam się w swoim niebieskim rowerku, teraz zakochałam się w swoim zielono-białym netbuczku, śliczny malutki żuczek a tyle może...
Siedzimy sobie z Młoda w Zakopanem, właśnie przestało lać i jest nam dobrze. Mnie trochę ciśnie poczucie winy, ze mi tak dobrze, a powinnam w Warszawie robić, ale mogę tutaj tez, dzięki asusikowi o głupawym imieniu eee...Na razie mam wszystko w deee, stad tez rozsyłam cefałki, gorzej jak wezwą mnie na rozmowę, to wtedy co, telekonfa z asusikaeee?

środa, 24 czerwca 2009

gburia furia, I'll kill you sonofabitch, cd

Fatalna obsługa w Vision_EXsress. Never more.
Nawet napisałam skargę do biura, ciekawe co odpowiedzą

wtorek, 23 czerwca 2009

Zmokliśmy dziś, do suchej nitki, ja, Młoda i pies, ale fajnie, przypomniało mi się, jak za dawnych czasów biegałam boso po deszczu. Pies najbiedniejszy, wcześniej zapomniałyśmy o nim i zostawiłyśmy pod sklepem. Dopiero po przejściu przez bramkę metra sobie przypomniała, pies!

niedziela, 21 czerwca 2009

Nie chce mi się ruszać. Ale jak zobaczyłam na N-K koleżankę z liceum niezłe zbabiałą , od razu zachciało mi się rowerka:)Ona może mieć męża, 3 dzieci i wakacje w Turcji, ale ja wyglądam o niebo lepiej, małe schadenfreude...

czwartek, 18 czerwca 2009

Powiedzmy sobie szczerze, jest ciężko. Ale nie zadzwonię do niego, bo co mogłabym mu powiedzieć: przepraszam? dlaczego mnie nie cenisz? Dlaczego, do diaska mnie nie kochasz. Musisz mnie kochać i już!?
No właśnie.
Mogłabym się upominać o zwrot płyty, która pożyczył, ale poczekam. Jak nie odda, będzie miał po mnie pamiątkę.
Na całe szczęście już niedługo będę miała inne widoki z okna....

środa, 17 czerwca 2009


You are The Moon


Hope, expectation, Bright promises.

Właśnie zablokowałam sobie dostęp do konta. Jestem pewna, że wszystko dobrze wklikiwałam (ale tak się zawsze wydaje)
Chciałam zadzwonić na infolinie, ale ponieważ mam zablokowane konto, nie da sie z nią połączyć,muszę jechać do oddziału, super:(

poniedziałek, 15 czerwca 2009

Cisza w telefonie
mam nadzieje, że będzie również cisza w mojej głowie o 4 nad ranem.

A tak w ogóle, to tłusta jestem, niestety tyję w sposób mało kobiecy, na środku tułowia. jak kiedyś powiedział eks: "twoje krągłości są w niewłaściwych miejscach".
Słysze głosy. Nie, jeden głos w mojej głowie. To mówi K. Co mówi nie pamiętam, bo dzieje się to, gdy budzę się nad ranem i jestem zbyt śpiąca by pamiętać. A, już wiem, między innymi powiedział "dziękuję ci" - miłe, szkoda, że nie mówi tego "na żywo" Oprócz tego, sporo rożnych uczuć pojawiających się z limbo. Ciekawe. Poobserwuje sobie, i posłucham, o ile ten fenomen się jeszcze pojawi. Dopóki K nie każe mi wyskoczyć z okna nie mam zamiaru nic z tym zrobić. To jest o tyle dziwne, że od dawna miewam "ugłosnione myśli", czyli zwykle wiem, że to moje myśli, tyle, że zamiast pojawiać się bezgłośnie, słyszę je. teraz jest to niewątpliwie głos K. Za dużą władzę mu dałam nad sobą, za dużo zależy od niego, stał się figura zbyt dominującą....

sobota, 13 czerwca 2009

Obudziłam się tuż po 3 z gorącym sercem i buzującą głową; cała nawałnica mściwych fantazji, część krwawych - rozerwę go na strzępy, wyrwę serce i zjem na śniadanie, a część głupawo-żałosnych: wymaluje samochód w kolory Legii, napiszę do wszystkich jego znajomych na n-k, że jest krętaczem, kłamcą i tchórzem.
Wysłałam sms, wściekła, bo są dziś jego urodziny, a ja nie mogę złożyć mu życzliwych życzeń, nie mogę kupić mu książki o której rozmawialiśmy...
Nawet dowcipnie, ale w lekkim , lekceważącym tonie odpowiedział, czym wzbudził moje lekkie, szybko stłumione podniecenie, które wzięło się z myśli typu: "a wiec taki silny jest, nie daje się wyprowadzić z równowagi, nie można nim manipulować, czy wpłynąć na niego". Tyle, że ja byłam faktycznie w stanie rozpadu, który chciałabym żeby mi pomógł przezwyciężyć. Z drugiej strony, jeśli mu nie zależy, to i lepiej, że nie daje zbędnych nadziei, szybciej sama stanę na własne nogi...

piątek, 12 czerwca 2009

I teraz nie wiem, złożyć mu życzenia, czy nie? Złożę, bo to nie świadczy niczym innym, oprócz tego, że o nim pamiętam. Nie chce, żeby wyszło na to, że jestem mściwa, choć pewnie bywam
jestem głęboko przekonana, że jeśli teraz mi nie wyjdzie z K, to już nigdy z nikim nie będę. W każdym bądź razie perspektywa randek, gierek, taktyk i strategii widzi mi się jako jeden wielki koszmar.
No chyba, że trafie na kogoś takie zwyczajnie - niezwykłego jak R.

Przypomniałam sobie jednak co mi się śniło: , że obudziłam się w środku nocy i wyglądałam przez ono, widziałam blisko Pałac Kultury, jego wieżę z błyszczącą jak księżyc w pełni tarczą zegara.
Poniżej zegara, ale wyżej niż moje mieszkanie, było okno w którym stał mężczyzna, chyba K i przyglądał mi się z góry przez lornetkę....
mam ochotę kogoś zabić, krwawo (siebie?) Pomaga mi słuchanie ścieżki dźwiękowej z Władcy Pierścieni, szczególnie tych momentów bitewnych...

czwartek, 11 czerwca 2009

Zaczęłam czytać bardzo pomocna książkę pod tytułem "Uzależnienie od partnera, jak skutecznie się wyzwolić z toksycznej miłości" . Tytuł jak tytuł, ale książka pomaga, można zrozumieć czemu jest się tak przywiązanym i czemu groźba zerwania jest taka potworna. Odpowiedzią jest "głód przywiązania", psychiczna i fizyczna pozostałość relacji z matką (i ojcem zresztą też) z wczesnego dzieciństwa. Jest to reakcja instynktowna, oparta w dużej mierze na ciele, na uczuciach i dlatego, gdy kogoś opanuje bardzo trudna do przekroczenia.

A dziś , nie wiem czemu, czy to ta książka mi dała do myślenia, czy w końcu znalazłam trochę czasu by pomyśleć, bo cały dzień, no i tak krótki, bo obudziłam się około południa, chodziłam jak gburia-furia, rzucając sarkastyczne uwagi, szukając zwady, patrząc spode łba. W końcu kopnęłam psa i nawrzeszczałam na Młodą. Potem jeszcze napisałam email do radia, a bo w Antyradio facet nazwał Madonnę "starszą panią". No, rzesz, cholera, do starości jej daleko, a z wiekiem jest coraz lepsza (nie jestem jej fanką, ale podziwiam jej osiągnięcia, formę, ambicję. Zresztą, to całkiem niezły pop). Email został przeczytany przez prowadzącego, taki zaszczyt mnie spotkał. "W takie święto możemy się tez spierać o Madonnę."

Ale ja w sumie nie o tym. Zaczęłam myśleć o tym jak wygląda moja relacja z K. Podliczyłam jak długo się spotykamy "na nowo", ile razy do mnie zadzwonił, ile razy odwołał spotkanie (jogę - bo go głowa bolała, rowery - bo był skacowany, kajaki - bo pokazy, u niego - bo katar, kino - bo praca, itd)Jakie informacje o sobie ujawnia, jakich nie , a jak się tłumaczy (krętactwa)
Czy ja jakaś martyrologie uprawiam, ze muszę jak ta męczennica się zachowywać, czekać wiecznie na to, by się zainteresował i znosić jego zdystansowanie, brak ciepła, namiętności, oddania, wyznań, szczerości, planów i wspólnoty. Czy wiedząc, ze mam rozmowę kwalifikacyjną, zapytał się kiedykolwiek jak mi poszło???
Jemu by chyba wystarczyły spotkania raz w tygodniu, w środę o 22.30 - 4.30 (ja coś przygotuje do jedzonka, może film, która ja tez wynajdę, i seks, a potem rano pobudka po której ja nie umiem długo zasnąć).
A on mi ewentualnie napisze smsa, żebym się nie gniewała.Dwa razy na tydzień smsa przyśle.
Buzowałam tak cały dzień i w końcu zdobyłam się na wysłanie bardzo "złego" smsa, w którym m.in. nazwałam te osobę dla której odszedł "niedojebaną pizdą"(jak coś niszczyć, to do końca i własnoręcznie). Wiem ,że raczej powinnam to jego jakoś ładnie nazwać, ale na nim mi zależy, a ona? Gdybym mogła to zrobić bez konsekwencji, to bym zmiotła ją z powierzchni ziemi (wtedy,gdy odszedł, teraz bym jej "tylko" wszystkie kłaki wyrwała z głowy).
Pisałam już, że mnie sama te wybuchy gwałtowności przerażają. I wiem, że wynikają z długotrwale tłumionego gniewu i frustracji, czegoś co K wyzwala, ale czego nie jest przyczyną. Ale on nie pomaga mi . Przy nim czuje się zmrożona i "muszę" zachowywać się poprawnie.
Tak jak wobec Mrsperfect (matki) Tak , na pewno. I ten strach przed konsekwencjami "złego zachowania", to, ze po wybuchu emocjonalnym wobec ważnej osoby (eks, np) zawsze boje się porzucenia, albo zemsty. Matka zawsze wydawała mi się groźna i nieprzewidywalna, potężna jak bogini i złośliwa jak wiedźma. Mało było w niej "dobrej wróżki". Nie pamiętam żadnych czułych gestów, prób pocieszenia, zrozumienia, czy zgadania gdy źle się czułam. Tylko groźba, ze "jeszcze jedno takie zachowanie, a przestanę cię kochać" (tak, właśnie te słowa)Babcia, tak, była czuła, ale babcia z kolei nie wiedziała kiedy się wycofać.

Widzę w córce tez te samą gwałtowność wyrażającą się w sarkazmie, złośliwości i podgryzaniu (Skorpionik:)Mam nadzieję, wiem , że jest silniejsza ode mnie, a ja nie jestem swoja matką (raczej swoim ojcem jestem) i do pewnego stopnia pozwalam na "niegrzeczność". Fajna jest, ostatnio oglądałyśmy wspólnie " Teorię Spisku", gdzie mel Gibson gra takiego sympatycznego paranoika,w jednej z rozmów z Julią , mówi jej ,że wszyscy skrytobójcy VIPów mieli podwójne imiona. Następnego dnia , Młoda nawiązała do tego i mówi, że ona ma tez dwa imiona. Z początku tego nie złapałam, potem zaczęłam się śmiać.
Choć boję się, że trudno jej będzie, o ile nie znajdzie sposobu by tę silę spożytkować, boję się, że tak jak mnie się to zdarzyło, rozsadzi ja od środka.
Choć, jak już napisałam,ona tak się swojej siły i swojej złości nie boi jak ja.
Jeśli się do mnie nie odezwie podczas wyjazdu, nie mam dyskusji, gorzej jak przyśle marnego sms z pozdrowionkami, ale przecież ja wiem jak się czuję,tak czuje się rozmaicie, jeśli dzwoni (kiedy dzwonił ostatnio? hmm, nawet nie pamiętam, chyba z miesiąc temu, gdy byłam na rowerach), jeśli się stara (no tak, zdarza mu się, rzadko, ale uczy się czegoś)
Zmęczona jestem. Smutna . mam zatkany nos. nie mam pieniędzy. mam bałagan w domu. Czuje się zdesperowana. Nikt mnie nie chce. Przede mną jeszcze wiele lat samotności.
Czy tak buduje się tożsamość?

środa, 10 czerwca 2009

jakiś cholerny potop. Oprócz tego zjadłam paczkę chipsów, choć wiem, ze czuje się po nich fatalnie, wzdęta, z absmakiem, z do tego pogarsza mi się alergia. Ale zrobiłam to tak sobie od niechcenia, paczka była, a za chwile w magiczny sposób została opróżniona.Brak dyscypliny się kłania.

Jestem przekonana, ze zerwanie , ewentualne zerwanie z K oznaczało by dla mnie długotrwały brak relacji uczuciowej i seksualnej z facetem. Dobrze wiem, ile czasu trwało nim się z nim związałam.Znaliśmy się przecież przed tym jakieś 4 lata. Na tak długi post nie jestem gotowa. To chyba automatycznie umieszcza mnie w kategorii "zdesperowana", bo strach przed negatywnymi konsekwencjami jest większy niż nadzieja.
To sie nazywa pesymizm, prawda?

Ten skowronek, który w zeszły piątek obudził mnie rześkim głosem i pobudził do działania, natchnął dobra energia, czy jakby to zwać, okazał się człowiekiem z misja, egoistycznym idealistą , tak, tak, łączy w swojej działalności interes własny, innych i jeszcze na tym zarabia.
Nie boi się trudności, wierzy w swoja moc sprawczą, nie walczy z demonami mówiącymi "to się nie uda " we własnej głowie, tylko wie czego chce, szuka sprzymierzeńców i ich przekonuje do pomocy ( ma dar wymowy, ale to tez się wiąże z przekonaniem wewnętrznym).Acha: potrafi być bezwzględny, ale raczej nie robi świństw. Ciekawe. Poprzyglądałabym mu się lepiej, Być może będzie okazja.

wtorek, 9 czerwca 2009

oczywiście, że się odezwał. Zastanawiam się, czy nie zostawić tego tak jak jest.Byłby to w sumie dobry moment. pamiętam dobrze jeszcze wszystkie jego przewiny, mam dobry powód, on wie, ze ja mam powód. Nie proponuje w sumie nic nowego. Oczywiście, że tego nie zrobię, ale nie ma zamiaru tez tego tak zostawić. Więc co? Na razie nawet nie chce mi się odpisywać, że niby co? "miłego wyjazdu?". na to będzie jeszcze czas. Nie, jasne, że z nim nie zerwę, pewnie byłby to najdojrzalszy wybór, ale ja nie chcę z nim zrywać. I nie jestem dojrzała.

poniedziałek, 8 czerwca 2009

źle mi z sobą, gdy tak siedzę sobie sama w kątku i wyszukuję sobie jakieś zajęcie po to by nie myśleć o tym, jaka jestem biedna:)
Ale ja się nie poddam niepokojowi i panice, to są uczucia zupełnie nie na miejscu, bo czy K dawał mi kiedykolwiek poczucie bezpieczeństwa? czy, gdyby mnie kochał czułabym się lepiej? Czy gdybyśmy mieszkali razem, byłoby mi fajniej? Boże broń - toż to byłby koszmar...on by nic nie zmienił w swoim życiu, a ja miałabym 4 razy więcej pracy i 5 razy więcej kłopotów.
Uczucie braku zakorzenienia w życiu , dziura w sercu , tego nie da się zapełnić od zewnątrz, a już z pewnością nie zrobi tego facet. Choć byłoby milej, pewnie, ze tak, cóż.
Teraz nawet, na szczęście nie ma nic co mogłabym zrobić, zobaczy się.
a, że mi na nim zależy, że są te fajne momenty, to za mało, niestety
Nie znoszę sprzątać. Nie wiem czemu, ale mi nie wychodzi tak jakbym chciała. Nigdy. Zawsze coś wylezie, albo się nie domknie, plamy jakieś pozostają i po katach się lepi.
Ale widzę, że chyba pokocham sprzątanie, bo to jedna z niewielu działek nad którymi mam relatywna kontrolę i poczucie sprawczośći: ja sprzątnę i jest efekt (inna spraw, że nie na długo, ale cóż, alternatywa jest niesprzątanie, a to= totalny chaos)
ten cholerny brak dyscypliny upupi mnie kiedys na dobre. Powinnam chyba iść do wojska, gdzie wszystko byłoby ustalone od a do zet, od rana do wieczora. W sumie to mam plany, by tak spędzić część wakacji, no prawie, bo na szkoleniu, anie w wojsku, ale dzień miałabym ustalony równiutko pod linijkę.

niedziela, 7 czerwca 2009

Dużo planów na przyszły tydzień. Aktywność, to jedyny ratunek, nie dać się złapać tym złym...myślom.
No i lepiej planować dzień.

Postanowiła, że nie odezwę się do K pierwsza.A już na pewno nie będę mu robić wyrzutów. Przyjdzie jeszcze koza do woza. Tak, być może tylko po to, żeby się umówić na środę na 22.30, ale przyjdzie. I co wtedy? mam ochotę na jakiś wrednawy numer i nie wiem co zrobić, by go zabolało. Umówić się u siebie i nie być w domu, to za mało. Umówić do kina , poprosić o kupno biletów i nie przyjść? Trochę lepiej, ale mało oryginalnie...
Najlepiej byłoby przestać się na nim koncentrować i zając się sobą. Co po części mi się udaje,bo zmęczenie materiału robi swoje.

sobota, 6 czerwca 2009

a w ogóle, to jakoś mi dziś ze sobą od rana dobrze. Raz, że słoneczko, dwa, że nie popłynęłam. Po tym jak Kibol mnie wystawił nie mogłabym patrzeć na zgodne parki płynące jak papużki w swoich kajaczkach.
mam swój dom i mi tu dobrze.
Mimo tragedii bałaganowej
W piątek, o 8 rano, z niespokojnego snu, po nocce, kiedy jak zwykle w takich razach obudziłam się ok 4 i przez długi czas nie mogłam zasnąć, obudził mnie ktoś dziarskim, pełnym energii i dobrej woli głosem. No, więc są i tacy ludzie, tak? Poczułam lekka zawiść, skąd on to ma, że o tej porze w taki dzień jest taki rześki i pełen energii? (przypomniał mi się od razu Biegacz, z niego wręcz emanowała zdrowa naturalna pewność siebie, brak spięcia jasny umysł, zdrowe ciało. AŻ chciałoby się mu wyrządzić jakiś niecny psikus i zobaczyć co wtedy? tez będzie taki cool, czy troszkę się zdenerwuje?)

piątek, 5 czerwca 2009

trochę przeraża mnie ta furia. żądza krwi i morderstwo w oczach. Kibol ma rację, że się nie odzywa, bo mam ochotę go rozszarpać na strzępy...
A tak dostało się tylko psu, dziecku i kelnerce (czyli osobom w jakiś sposób zależnym, o gorszej pozycji)

spadek

Zajrzałam do folderu spam i co znalazłam:)))Od razu poprawił mi się humor: 28 000 000 dolarów to nieźle:)))


I am Johnson Wahab, an attorney at law. A deceased client of mine has bequeathed you as His Heir, who died as a result of Heart-Related problem due to the death of all the members of his family in the Gulf Air Flight Crashes in Persian Gulf near Bahrain Aired August 23, 2000 - 2:50 p.m. ET as reported on:
I understand that through Internet is not the best way to link up with you because of the confidentiality which my proposal demands.
However, I have already sent you this same letter one month ago, but I am not sure if it did get to you since I have not heard from you, hence i am constrain to reach you through the Internet which has been abused over the years.

I'm contacting you as the Heir to approve the release of the money left behind by my client before it is confiscated or declared unserviceable by the bank where this deposit valued at twenty Eight million dollars (US$28 million dollars)is lodged. This bank has issued me a notice to contact you (Heir), or the account will be confiscated.
My proposition to you is to seek your consent and approval as the Heir and beneficiary of my late client, so that the proceeds of this account can be paid to you as His Heir. All legal documents to back up your claim as my client's Heir will be provided. All I require is your approval about this and your honest cooperation to enable us see this transaction through.
This will be executed under a legitimate arrangement that will protect you from any breach of the law. If this mail proposition offends your moral values, do accept my apology. I must use this opportunity to implore you to exercise the utmost indulgence to keep this matter extraordinary confidential, whatever your decision is,while I await your prompt response.
Please contact me at once to indicate your approval.
Best regards,
Barrister Johnson Wahab.,
,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,

tombak

jest takie przysłowie ponoć żydowskie, ze jeśli jedna osoba mówi ci, że jesteś osłem, nie przejmuj się tym , jeśli dwie, również nie, ale jeśli to samo twierdzi również trzecia osoba, powinieneś dobrze przyjrzeć się sobie w lustrze.

Tak mi się skojarzyło.

Bo z Ka wszystko po staremu, w razie, gdy sytuacja robi się niezręczna robi tak by mu było wygodniej, nadal kręci i zachowuje się tchórzliwie (sms zamiast telefonu)

kiedyś napisał mi tak śmiesznie, rozbawiło mnie to:" gdybyś kiedyś już nie miała do mnie tak wielkiej a w e r s j i, to..." Rozbawiło mnie słowo awersja i byłam wówczas przekonana, że nic takiego nie czuję - urazę, złość, ból, tak, ale a w e r s j ę???
No, to teraz zaczynam właśnie czuć do niego awersję, bilans plusów i minusów zaczyna się przechylać w stronę tych drugich, a on sam zaczyna mi się kojarzyć z czymś nieprzyjemnym, coś do czego lepiej się nie zbliżać.. Tak jak w jednej piosence, "Aura zepsucia w powietrzu, tracisz te 50%, chcę zapomnieć o tobie,
Zatrzeć w pamięci te noce, by odeszły w nie pamięć chwile,
Które zwałem złotem, tamte chwile to tombak, bo już wiem co było potem
" (czysta grafomania, irytująca maniera śpiewania,ale cóż, wpada w ucho)

czwartek, 4 czerwca 2009

jeżeli mam nie narzekać na pogodę, to o czym tu pisać? O rocznicy? Było wtedy ciepło, to pamiętam, i jeszcze, że o mały włos bym nie zdążyła.

środa, 3 czerwca 2009

ja przy swoim kompie, Córka przy swoim, stało się to, czego nigdy nie chciałam.
Na szczęście dla niej zbliża się koniec roku, w zasadzie teraz już wszystko wiadomo, wiec skończył się horror zaliczeń. Oczywiście obietnice: "w przyszłym roku, bardziej się postaram.." Będzie musiała się postarać, bo i tak w tym roku cienko przędła - i skończyło się to poprawką z matmy. Nie ona jedna, wiem, ale w przyszłym roku już tak lekko może nie być....
Nie wiem czemu, ale lepiej mi ze sobą. Może dlatego, że nie wymagam za dużo od Ka?A może siebie oszukuję? Ale tak naprawdę nie wyobrażam sobie bliższego z nim związku ,a ni z nikim innymi , w tym momencie nie, mieszkać z kimś? zostawić swoje mieszkanie? Sprzątać, bo pan i władca się urazi...

wtorek, 2 czerwca 2009

jakoś nijako.
Z Ka po staremu- ranki ustala z wyprzedzeniem, nie dzwoni, czasem wyśle sms, czasem odwoła spotkanie, czasem przeprosi.
Dużo ofert wysłanych, trochę odzewu jest. No, można z duża pewnością założyć, ze prace po wakacjach mam, u dorosłych raczej mniej godzin, "coś" tez u dzieci (byle nie za dużo). Oferta, którą dostałam raczej na pewno (nie będzie na pewno, dopóki nie podpisze umowy)jest na zastępstwo, gdybym znalazła coś, co byłoby na stałe, zrezygnuję..
Uczennica dziś zrezygnowała z lekcji. Wczoraj, pierwszego, dostała wypowiedzenie. Niby w sumie się spodziewała, bo firma obrotów ma coraz mniej, a ona została zatrudniona najpóźniej.
Wolałabym...ale, jak mawia MrsPerfect (z która pożarłam się w niedzielę, "jak sie nie ma co się lubi, to się lubi co się ma"

poniedziałek, 1 czerwca 2009

problemem jest teraz rzecz jasna, skąd wziąć pieniądze na wakacje?
I dlaczego wczoraj w nocy śniła mi się dawno, bardzo dawno niesłyszana piosenka, "The_ lamb_lies down_ on Broadway_Genesiss? (kiedyś to był mój ulubiony album...ale keidy to było, jeszcze w liceum. A kiedy było liceum...lepiej nie liczyć)