środa, 10 czerwca 2009

jakiś cholerny potop. Oprócz tego zjadłam paczkę chipsów, choć wiem, ze czuje się po nich fatalnie, wzdęta, z absmakiem, z do tego pogarsza mi się alergia. Ale zrobiłam to tak sobie od niechcenia, paczka była, a za chwile w magiczny sposób została opróżniona.Brak dyscypliny się kłania.

Jestem przekonana, ze zerwanie , ewentualne zerwanie z K oznaczało by dla mnie długotrwały brak relacji uczuciowej i seksualnej z facetem. Dobrze wiem, ile czasu trwało nim się z nim związałam.Znaliśmy się przecież przed tym jakieś 4 lata. Na tak długi post nie jestem gotowa. To chyba automatycznie umieszcza mnie w kategorii "zdesperowana", bo strach przed negatywnymi konsekwencjami jest większy niż nadzieja.
To sie nazywa pesymizm, prawda?

Ten skowronek, który w zeszły piątek obudził mnie rześkim głosem i pobudził do działania, natchnął dobra energia, czy jakby to zwać, okazał się człowiekiem z misja, egoistycznym idealistą , tak, tak, łączy w swojej działalności interes własny, innych i jeszcze na tym zarabia.
Nie boi się trudności, wierzy w swoja moc sprawczą, nie walczy z demonami mówiącymi "to się nie uda " we własnej głowie, tylko wie czego chce, szuka sprzymierzeńców i ich przekonuje do pomocy ( ma dar wymowy, ale to tez się wiąże z przekonaniem wewnętrznym).Acha: potrafi być bezwzględny, ale raczej nie robi świństw. Ciekawe. Poprzyglądałabym mu się lepiej, Być może będzie okazja.

Brak komentarzy: