czwartek, 30 kwietnia 2009

nie podpisałam, wiadomo czego. Odkładanie na później właśnie tym się kończy, prawda?


Pieniądze od Starszej Młodzieży tez dostałam o dzień później niż cała reszta. ale już są na koncie.

Ka wyjechał w góry.
Z cała pewnością jest miedzy nami inaczej. Z mojej strony, bo zdają sobie sprawę jak bardzo mi było źle bez niego jest dużo więcej. Z jego?
I już nie chodzi mi po głowie ani Miodzio, ani Mały, było, fascynacja minęła.

Żeby nie było, że już wpadłam jak ta "śliwka w kompot", w sobotę idę na spotkanie z Sympatologii. Z wymiany maili wynika, ze typ podobny do eksa, pedantyczno-ostrozny i znerwicowany, ale porozmawiać mogę.
Poprzednia randka, umówiłam się bardziej z desperacji, ze Ka zapomniał o naszym spotkaniu i byłam gotowa na wszystko, ale nie, wcale nie jak się okazał. Facet ciekawy, doświadczenie jako treser tygrysów bardzo mu się przydaje w obecnej pracy jako nauczyciel w technikum. wcale mnie to nie dziwi. Gdyby sytuacja była inna, nie było Ka, a J nie naciskałby tak na seks kto wie. Ale jego dotyk, objecie czy pogładzenie po ręku był miły i nic. Pojeździliśmy na rowerze, ja jadąc na spotkanie , oczywiście , trafiłam na jakieś wykopki i również oczywiście nie mogłam do niego zadzwonić, bo mi się skończyła karta. Ale było miło. Poczekał. Barek "pod rurą rządzi"
Dwa dni później pojechałam tam z Ka i było zupełnie , ale to zupełnie inaczej. Kiedyś te jego nieśmiałe, niedokończone jakby pocałunki i muśnięcia drażniły mnie raczej i tęskniłam za zwierzęcą namiętnością,teraz bardzo mnie to podnieca i porusza.
Podoba mi się ten jego na początku skrywany rys osobowości - ta jego część, która jest ostrożna, kontrolująca, obserwująca

sobota, 25 kwietnia 2009

negatywizm precz, nie chce odejść, niestety
Wcale nie wiem, czy chce K, jak go nie widzę, a wiem, że zobaczę ochota zanika, nie, ja przestaje wierzyć w jego istnienie nieomalże. Cos się jednak diametralnie zmieniało miedzy nami i nie wiem co, nie umiem jeszcze się do tego przystosować. Albo on stał się silniejszy, albo ja osłabłam, albo ...no, nie wiem, co to za lekcja, ale chyba tępa uczennica ze mnie.

czwartek, 23 kwietnia 2009

Sen, erotyczny, tyle,że z udziałem myszy i szczura. Zaglądam do klatki myszoskoczków, okazało się, że jeden uciekł, ale zauważyłam, ze w klatce dwa zwierzęta kopulują. Szczur wygnał z klatki 1 mysz i kochał się z drugą. Ten wygnany był zbyt słaby.
A K. faktycznie stał się jak groźny, podstępny, cyniczny i ostrożny szczur.
Słaba się czuję, chyba się powtarzam, ale chce od Niego dużo uczucia i czułości, nie mogę tego zduszać w sobie, nie chce tez następnego odcinak serialu "Tak blisko, a jednak tak daleko"
na pogotowie Seksualne się nie nadaję.

Poza tym rozdwajają mi się końcówki.

poniedziałek, 20 kwietnia 2009

no tak, od wczoraj pogodziłam się z k, rozstałam i jeszcze raz pogodziłam. Czyli niby ok, niby...
Nie będę go pytać o tamta i niech mi ani słowa na jej temat nie mówi...
ale zasady jakieś trzeba będzie ustalić, o ile to w ogóle ma ruszyć.
na razie idziemy do kina, na Woody Allena
No nie, coś jest stanowczo ze mną źle, dlaczego wczoraj byłam taka do rany przyłóż, a dziś mam ochotę go rozszarpać na strzępy..i to jest w zasadzie najgorsze, czemu nie potrafię się obronić...staram się ratować twarz- nieswoją, na siłę ratować atmosferę nie dla swojego dobra, tylko? bo to mój pieprzony psi obowiązek dbać o dobre samopoczucie wszystkich naokoło?
dlaczego w momencie, gdy po miłym spacerze, fajnej rozmowie i czułym pocałunku facet mówi mi, żebym "kiedyś się odezwała", to ja zamiast odpowiedzieć np "wiesz ja pierwsza z pewnoscia już sie do ciebie (draniu) nie odezwę", robię dobrą minę do złej gry i słodko proszę, "a może byś mnie zabrał do kina, co?" I tu następuje tęskne, głębokie spojrzenie i usteczka w podkówkę...błeeeee, rzygu-rzyg
Niby do kina się umówiliśmy, wtedy kiedy niby obojgu nam by pasowało,(mi by zawsze pasowało) ale potem i tak nie otrzymałam ani złamanego sms z potwierdzenie/podziękowaniem/itp...
I tak wczorajsze tchórzostwo zaowocowało dzisiejszym płaczem, nocnym koszmarem i sytuacją dyskomfortu psychicznego, bo znowu postawiłam się w sytuacji gdy to ja albo godzę się na wszystko co ktoś zaproponuje/ albo zrywa kontakt- co z bólem serca, znowu musiałam zrobić.

niedziela, 19 kwietnia 2009

.

Chyba za dużo chce i zbyt na siłę. Tak na szybko i generalnie. Z drugiej strony zbyt długo czekam i jestem zbyt, kurwa zawsze coś zbyt, jak w tej piosence Nosowskiej "dla grubych za chuda, dla chudych zbyt gruba"
No i zbyt sobie dowalam. To przede wszystkim.

Widziałam się z Kibolem. Czemu, ach czemu nie umiem być dla niego, ani w ogóle zimna suką, co?
Czy to dlatego, że naokoło pełno parek, czy dlatego, że Na Sympatologii cisza (oprócz 24-latków proponujących spotkania bez zobowiązań)

Spotkanie miłe, aż za miłe, nie spóźnił się, ale to ja byłam pierwsza, poszliśmy na spacer, coś tam zaczął tłumaczyć, ale ja nie chciałam tego słuchać, nie wiem czemu, żeby mu czy sobie oszczędzić przykrości?
Nie przepraszał, na koniec tez to ja zaproponowałam kino, ani jeszcze nie napisał smsa z podziękowaniami za spotkanie.
To chyba przesądza sprawę, bo następne takie historie mi się nie uśmiechają. No lubi mnie, no i co, skoro ma pociąg do popierdolonych panienek. ja tez jestem popierdolona, ale inaczej. Ja tez go lubię i co z tego? jak cos jest zakalcem, to się nie od-zakalcuje.
Potrzeba mi czułości, seksu, partnerstwa, rozmów, wspólnoty, wsparcia, dawania i brania, pewności i bezpieczeństwa no potrzeba, a co ja mogę od niego dostać?

sobota, 18 kwietnia 2009

Jedno jest pewne: MUSZĘ MIEĆ prostownicę

wszystko inne może czekać,
byle nie za długo

Tak naprawdę to zbyt wiele do pisania,a ja nie mam ani pary ani weny

wtorek, 7 kwietnia 2009

jakoś nie lubię tego miejsca, nie inspiruje mnie, źle mi się kojarzy, z tymi chwilami, gdy czułam się odtrącona, zagubiona i wyautowana z mojego własnego życia.
chyba znowu się przeniosę gdzieś...

sobota, 4 kwietnia 2009

....

przyzwyczajam się do samotnych wycieczek rowerowych. Nie do końca jednak bo nakrzyczałam dziś na jakaś dziumdzie, która zatarasowała drogę zaaferowana rozmowa z mężczyzną z którym jechała. Gdyby to była samotna kobietą, pewnie bym jej nie objechała słownie, tylko objechała bokiem, hi, hi:)

Chcę się upić, ale nie na smutno sama, do lustra, tylko ze znajomymi, radośnie i spontanicznie
mam w lodówce cały czas parę butelek piwa z czasów K. Mam tez jeszcze parę niezużytych kondomów

piątek, 3 kwietnia 2009

A ja i tak będę zadowolona z życia. Jak to było "gdy życie daje ci same kwaśne cytryny, zrób z nich lemoniadę"
Najważniejsze, a ja, kurde zawsze mam z tym problem jest dbać o swoje sprawy - o siebie, swoich bliskich, swoją prace, swoje zwierzęta...
Jak nie ma , to nie, jak to moja mam mawiała zawsze "jak tak to dobrze, a jak nie to drugie dobrze"

W końcu dotarłam na nauki do Staruszków. Przyszła tylko jedna pani, ale od razu postawiła mnie do pionu. Chciałabym mieć tyle energii, woli i charakteru, no i last, but not least wyglądać tak jak ona

środa, 1 kwietnia 2009

Walczę.
Wydaję pieniądze
nie sprzątam
mam wystający brzuszek , trzęsący się tłuszczyk
nie bedę kupowac lodów firmy G.
fliruję, choc nie bardzo mam z kim
dostałam adres szkoły od faceta z S
napisałam list do Gosi, z którą nie jesteśmy od pewnego czasu w dobrych układach
nie nakręcam się na K, ale mam co do niego takie dziwne poczucie, nie wiem jak to opisać,taka charakterystyczna mieszanina: tęsknoty , dystansu, zrozumienia, sympatii, współczucia, rozczulenia, ale nie złości, już nie, czemu????/Taka jakaś akceptacja, poddanie się biegowi życia, nieoczekiwanie, ale zarazem nadzieja, nadzieja, ze on będzie wiedział jak postąpić, żeby było dobrze. Ale będzie dobrze- tak czy siak, bo między nami gorzej już być nie może
dobrze, ze zapisałam się do S, można naprawdę zrozumieć kilka rzeczy o sobie i innych, np, do rożnych ludzi całkiem różne listy wychodzą...