czwartek, 26 lutego 2009

Przeprosiłam sie ale z duzymi wahaniami z Sympatologią, na rzie na miesiąc. Jak nic, to nic. Nie mam zamiaru juz dłuzej siedziec i płakac po Kibicu

poniedziałek, 23 lutego 2009

Spuśćmy bombę na te trąbę i zasłonę milczenia na burdel w kuchni (nie zmywałam od 3 dni, nie bo mam to w dupie i co mi zrobisz, a!

Idę do fryzjera, stylisty fryzur, genialnej pani Kasi i zrobię sobie coś z tymi włosami..

Wczoraj przy stole dziecko zaczęło mi wytykać ,że mam wypłowiałe i strąkowa te włosy. Mnie się wydawało, że to był artystyczny nieład:)

A tak w ogóle, to ona chyba zaczyna strasznie ze mną rywalizować, jak ja z Mrs. Perfecto, bo wcześniej wygłosiła : „z nas trojga (ona, dziadek i ja) – ja mam najlepsze włosy”

niedziela, 22 lutego 2009

Spotkałam dziś mojego brata ciotecznego wraz z nową dziewczyną. Ojciec nas zaprosił z jakiegoś powodu. Nie bardzo wiem jak to okazja, ale miło. Zazdrość mnie brała – są bardzo sympatyczna parą. T. Przeżył bardzo nieprzyjemny rozwód. Jego dzieciom małżeństwo rodziców nie wyszło na zdrowie – syn mieszka z babcia, która na szczęście goni go do nauki, a córka niestety nie miała tyle szczęścia i została z matka pracoholiczką, nie wyszła jej kariera modelki i teraz ponoć żyje z jakimś narkomanem (ale mój ojciec zwykle koloryzuje)

niedziela, 15 lutego 2009

list ...

Dear Agony Aunt,:)

Obawiam sie, ze otworzy sie zaraz worek z żalami.

Wiesz wkurza mnie to, bo to ja w końcu z nim zerwałam. Poczułam sie w to jednak "wmanipulowana". BO Karol to taki typ człowieka, który nie mówi rzeczy wprost. i tak zadzwonił do mnie któregos dnia (a znalismy sie juz jakies 6 lat, 4 jako znajomi, a 1,5 jako para), najpierw pytajac sie o cos tam, a potem mówiąc coś w stylu,ze on musi sobie wszysko przemyślec, nie chce mnie ranić, itp.0 nagle!
Przez telefon! Cos mi sie nie zgadzało, wiec spytałam sie, czy jest ktos inny a on zaczął sie jeszcze bardziej plątac i w końcu powiedział, ze cos w tym co mówię jest.
I z tego, co mówił wynikało, że wogóle nigdy nie bylismy parą, tylko sie spotykaliśmy. Bo on nie deklarował. Wiec niby luzik.A potem, gdy ja chciałam z nim porozmawiac nie odbierał telefonu. Wiec wysłałam mu maila, że skoro on po tak długim czasie musi sobie wszystko przemysleć, nie chce ze mna rozmawiać i sugeruje, że jest ktos inny wobec tego, dla mnie jest oczywistym, ze tak naprawdę chce zerwać. I że to najlepsze wyjscie w takiej sytuacji, bo co sie zmieni po przemyśleniu? nic.
(Ale teraz uznaje to moje zachowanie za błąd, byłam w totalnym szoku, NIC nie sugerowało, że jest niezadowolony, fakt nie deklarował miłości, ale myslałam, że z tych co nie deklarują - powinnam spytac sie go "jak długo chcesz się zastanawiac" i poczekac co zrobi.)
No, ale on juz o mnie nie walczył, wiec chyba po prostu mu nie zależało za bardzo. Zawsze był pewien zgrzyt: ma syna, którego wychowuje samodzielnie i który z nim mieszka. Gdy bylismy tylko znajomymi regularnie tego syna widywałam, potem gdy bylismy parą juz nie, ja chciałam wspólnych wypadów we czwórke (moja córka jest rok młodsza od syna Karola)ale to nigdy nie następowało...Zawsze jakies przeszkody...
I teraz od list gdy zerwaliśmy wysyła mi okazjonalnie sms czy maile z pozdrowieniami, a gdy ja zachęcona tym, że sie odzywa odpisuję, życzliwie i niezobowiązująco - on sie juz nie odzywa az do nastepnego razu, 2 tyg póxniej.
CHyba musze mu napisać, żeby juz wogóle do mnie nie pisał, bo mnie to tylko nakreca i nie moge o nim zapomnieć.

A teraz jeszcze moja w sumie jedyna bliska przyajciólka, 20 lat ode mnie młodsza się na mnie obraziła, bo miałysmy iśc an koncert wspólnie, ona, jej koleżanka, ja i moja córka, ale Ewa, moja córka chciała iśc na disco, a do mnie odezwał się karol z charakterystycznym zapytaniem: email: "wydaje mi sie, że nie życzysz sobie bym szedł razem z wami na koncert, a może nie ?"
Miałam wolny bilet Ewy i chciałam go zobaczyc wiec mu to powiedziałam, A on juz się nie odezwał aż do nastepnego dnia, gdy napisał, że "ma inne plany, dzięki, sorry" (te emaile były nieco dłuższe:))).
Moja koleżanka szła ze swoja psiapsiółka w swoim wieku, wiec nie byłaby sama, ja poczułam się źle, miałam ochote na zupełnie inny rodzaj muzyki i miałam wrażenie, że będę na przyczepkę. nie mówiac juz o perspektywie porównywania tego co mogłoby być - kobcert z karolem i tego, co jest - koncert bez niego, podróz autobusem samotnie, wejscie do klubu samotne, itp. Wiec zrezygnowałam, juz późno, zbyt późno, gdy zauważyłam, że na kom. są nieodebrane połączenia od mojej Małgosi.
A ona teraz mówi, że może wybaczy, ale nie zapomni.

I tutaj dochodzimy do sedna wielu moich problemów, bo ja mam wrażenie, i tak sie układa w moim życiu, że mi nie wolno popełnic błędu czy zrobic komus najdrobniejszej przykrości, bo zostane totalnie skreslona (moja mama tak ze mną postępowała, obrażajac sie całymi dniami, gdy cos było nie tak). Ja to pierdole, Nie czuje się winna, mam prawo źle się czuć i wybrac co dla mnie jest najlepsze, a przyjaciele sa od rozumienia, nie od oceniania.

A do tego jeszcze mam nieprzyjemne zgrzyty w pracy, mam wrażenie jakiś gierek i bycia olanym. I również manipulowanym. Dyrektor szkoły weekendowej zawsze stara się mnie wpędzić w poczucie winy i poczucie bycia "nie-ok" i gdy mam zły dzień jej sie to udaje.

generalnie:-----> obecnie silna tendencja do bycia ofiara, kozłem ofiarnym, rola bliska mi od dziecka. Ludzie, rodzice, znajomi, teraz również dziecko, ale tutaj mniej - wylewaja na mnie swój szajs I zawsze wychodzi na to, że to moja WINA!!!!I zawsze mnie ktos wmanewrowuje w sytuacje "no win" (double bind - i tak źle i tak niedobrze)

A jest jeszcze eks mąz, który zawsze traktuje mnie jak kosz na swoje odpadki, i wini mnie za całe zło!!!!A ja nie umiem sie przed tym bronić. Nie umiem wyznaczać granic.

Na początku roku wywalono mnie z grupy zamknietej na GL> Bez powodu. Bo ? nie pasuowałam jak sądzę, nie wyrażałam żadnych kontrowersyjnych pogladów i nikogo noie obraziłam, fcuk

Staram sie zawsze rozumiec pstepowanie innych, ale inni nie starja się rozumiec mnie

Prosze odpisz ASAP co o tym sądzisz
W
Ps jestem zdecydowana by zrobic wiele, moze byc nieprzyjemnych nawet,

sobota, 14 lutego 2009

Walę - tynkowo:))) a to na poprawe naastroju dla smutnych, na podtrzymanie dla wesołych Ach i jak tam w tym filmiku zielono:)))

http://www.youtube.com/watch?v=mOthoN8I82s
strachy na lachy/dzień dobry, kocham Cię
">">

Bo chodzi o to by od siebie
nie upaść za daleko
Jak te dwa łyse kamienie nad rzeką
Chodzi o to
By pierwsze chciało słuchać
Co mu to drugie
powiedzieć chce do ucha:
Że po mej głowie ?
czasem się ich boje -
Chodzą słowa nie do powiedzenia...
Nie-do-powiedzenia

Dzień dobry
Kocham cię
Już posmarowałem tobą chleb
Dzień dobry
Kocham cię
Nie chce cię z oczu stracić więc
Jeszcze więcej dzień dobry
Kocham cię
Podzielimy dziś ten ogień na dwoje
Dzień dobry
Kocham cię
To zapyziałe miasto niech o tym wie




Tu chodzi o to by od siebie
nie upaść za daleko
Kiedy długo drugie
nie widzi pierwszego
Bo gdy siedzi człek samemu
z czarnymi myślami
Człowiek rzuca słuchawkami
Rzuca słuchawkami

Bo chodzi o to by od siebie
nie upaść za daleko
Nawet jeśli czasem między nami wykipi mleko
Choćbyś nawet i wieczorem zasypiała zdołowana
Chciałbym ci zaśpiewać z rana
Móc ci zaśpiewać z rana
Kochana...



Dzień dobry
Kocham cię
Już posmarowałem tobą chleb
Dzień dobry
Kocham cię
Nie chce cię z oczu stracić więc
Jeszcze więcej dzień dobry
Kocham cię
Podzielimy dziś ten ogień na dwoje
Dzień dobry
Kocham cię
To zapyziałe miasto niech o tym wie
Dzień dobry
Kocham cię
Już posmarowałem tobą chleb
Dzień dobry
Kocham cię
Nie chce cię z oczu stracić więc
Jeszcze więcej Jeszcze więcej Jeszcze więcej
DZIEŃ DOBRY
Kocham cię
Podzielimy dziś ten ogień na dwoje
Para-twoje
para-moje
Onomatopeiczne
Paranormalne
Paranoje
Dwoje

piątek, 13 lutego 2009

chyba w sumie wiem, gdzie takie miejsce jest. Byłam dziś na jodze, niedaleko, juz od dawna sie wybierałam i dopiero teraz sie wybrałam. że zawsze się obawiam czegoś...Postaram sie chodzić. Musze tylko zapamietac jak fajnie czuję się po...
Męczą mnie wyrzuty sumienia z powodu zbytniego luzu finansowego. I nie to, że na cos konkretnego , właśnie najgorsze jest, ze duuużó poszło na lekarzy, koncert na który nie poszłam i treningi na które miałam chodzić (ale w sumie nie chodziłąm tylko z powodu choroby, zresztą nic straconego, karnet był na 10 wejść, bezterminowo)
Trudno...grunt, że czuję się teraz przyjemnie rozleniwiona, zrelaksowana.
Niestety dziecko wróciło i mnie wygania od komputera. Mówi "jakie dziecko, jakie k...dziecko"

czwartek, 12 lutego 2009

Chciałabym miec jakieś miejsce, gdzie mogłabym poczuć sie bezpiecznie, przytulnie, cos własnego. Tam, gdzie bym mogła odpocząć, zaufać.
Myślałam, że Zwiazek Z K. bedzie takim miejscem. Wydawałoby sie , że tak, znajomi, potem bliźsi znajomi w końcu para, czyż można znaleźć lepszą podstawe szczęsliwej relacji miłosnej? Spodziewałam się,że w razie wątpliwości dowiem się o nich z pierwszej ręki i jeszcze wtedy gdy jeszcze da sie coś uratować.
Boże, spraw by mnie nie wywalili z roboty, proszę!
K. się znowu odezwał, w swoim niezobowiązujacym stylu spytał się
"słyszałem że wybierasz się na jutrzejszy koncert Chyba jak się domyślam miała byś coś przeciwko mojej tam obecności a może nie odp K"
Owszem "odp", a nawet zaproponowałam mu odstąpienie biletu, bo Córa wybrała disko.
Nie, nie odpowiedział na moje "odp". Wiec czegoś tutaj nie rozumiem
Nie mam juz wogóle ochoty na ten koncert. Wybrałam sie, bo zproponowałą mi to Gosia, ale teraz ona juz ma z kim iść,wiec nie jestem jej potrzebna.
A w sytuacji Z K jaka ona jest, czyli żadna to faktycznie lepiej byłoby go nie widzieć. I niech juz do mnie się nie odzywa
Dywan był za cięzki
Wiem, że to minie, ale póki nie minie nie jest ok
Mottem oststnich czasów mogłoby byc dla mnie "nie wiem"

Nie wiem co zrobić
jak zadecydować
kto
z kim
po kiego

I co ja tutak ku.wa robię?

Co nie byłoby takie najgorsze, tyle, że wprowadza mnie w stan rozedrganego niepokoju - a wtedy nie moge myśłeć, tylko się martwię, zupełnie jak babcia-martwica- a jak nie myślę, to tym bardziej nie wiem.
I skąd zapętlenie
Zapętlam się, dramatycznie się zapętlam.
Robię krok do przodu, potem dwa w bok a w końcu odwracam się na pięcie i znikam.
Mówię nie, a potem czemu nie?
Nakręcam się emocjonalnie na coś a następnie wcale mnie to nie pociaga.
Wiem, nie chodzi mi o to by iść na koncert, trenować, czy leczyć sie, albo uczyć, tylko by mnie lubili i chcieli, a to nie przyniesie spodziewanych rezultatów.
A zresztą, taka faza...przejdzie z wiekiem. Jak dorosnę i zmadrzeję. mam nadzieję!
Rewelacyjny wywiad z Zygmuntem Baumanem w Duzym Formacie. Czytałam go pierwszy raz w metrze w poniedziałęk jak jechałam do Sowy na lekcję, a teraz na blogu Snow przeczytałam fragment.
http://wyborcza.pl/1,76842,6251875,Bauman__koniec_orgii.html?as=5&ias=10&startsz=x

"Są dwie absolutnie podstawowe wartości, bez których godne i sensowne życie, życie do życia, jest niemożliwe. Jedną jest wolność, a drugą bezpieczeństwo. Bezpieczeństwo bez wolności jest niewolą, a wolność bez bezpieczeństwa to tyle co ciągła wędrówka w nieznane, nieustający niepokój i strach. Jedna wartość bez drugiej jest koszmarem i dopiero razem tworzą godziwe życie. Szkopuł polega na tym, panie Tomaszu, że pogodzić je ze sobą jest niezwykle trudno. Im więcej nabywamy bezpieczeństwa, z tym większego ułamka wolności musimy rezygnować. A im więcej nabieramy wolności, tym bardziej jesteśmy świadomi, że żonglerkę wprawdzie uprawiamy podniebną, ale bez siatki ochronnej. Gdyby z tego punktu widzenia przebadać historię czasów nowoczesnych, to okazałoby się, że wynajdywane, testowane, potępiane i chwalone formy społecznego współżycia różniły się proponowanymi sposobami równoważenia wolności i bezpieczeństwa. Ale żadne ze społeczeństw - w moim przekonaniu - nie znalazło złotego środka. Dlatego u kresu drogi doszedłem do dwóch wniosków. Pierwszy: taki złoty środek nie istnieje. Drugi: nigdy nie przestaniemy go szukać. "

"Może się więc okazać, że warto się do czegoś przywiązać, mieć coś stałego. - Tu o coś więcej chodzi. Moim zdaniem nowością, do której się trzeba będzie przyzwyczaić, będzie odkrycie na nowo wartości trwania. W ostatnich latach imperatywem było pozbywanie się starego, żeby nabyć coś nowego. Po co ja mam się z czymś czy kimś wiązać, skoro codziennie pojawiają się lepsze komórki, lepsze komputery, młodsze i lepiej ubrane kobiety? Po co ślubować wierność i wiązać sobie ręce? Główną zasadą było: nie zamykać żadnych opcji. Zawsze zostawiać furtkę, żeby się można było wycofać. Żeby nic nie było raz na zawsze. Od tego trzeba się będzie odzwyczaić. Od życia, które było ciągiem pozbywania się. I przyzwyczaić do życia, które znowu, jak niegdyś, było gromadzeniem i troską o to, co nagromadzone. "

"Dlaczego ten pański kryzys trwał aż dziesięć lat?- Tyle mi widocznie zajęło, żeby się przestawić na inny sposób życia. Czy raczej odzwyczaić od starego. Jaką cenę pan zapłacił?- Nie zastanawiałem się nad tym. A jaką korzyść pan odniósł?- W końcu udało mi się sklecić nową tożsamość.A może tą nową ziemią dziewiczą, nowym eldorado, które czeka na odkrycie, jest uczenie ludzi, jak żyć w nowych warunkach? - Już od jakiegoś czasu słyszy się o tak zwanej koniunkturze na doradców. Niby jesteśmy z pokolenia na pokolenie coraz bardziej wykształceni, a do spraw, które normalny człowiek zwykł był załatwiać własnym sumptem, potrzebujemy doradców. Od poczęcia do pogrzebu.
No i co teraz?- Wśród socjologów powszechna była do niedawna opinia, że tym, co ludzi dręczy w tej chwili najbardziej, nie jest niedostatek, ale przeciwnie - nadmiar możliwych tożsamości, sposobów życia, towarów upiększających życie. Udręka wielka, bo nic, co osiągnięte, nie zaspokaja w pełni, zawsze może być lepsze. I nigdy nie osiągnie się takiego momentu, że można sobie powiedzieć: dotarłem, przybyłem, mogę usiąść, zapalić i nic więcej nie muszę robić. Otóż ta udręka się teraz może skończyć. Nadmiar się już kończy."

środa, 11 lutego 2009

nie mam żadnych mądrych przemyśleń. O niemadrych pisac nie chcę.
Czekam na wiosnę.
I niech mi wreszcie minie ta niemoc.
Za dużo sieci za mało realu
za mało seksu, to na pewno

sobota, 7 lutego 2009

Przetrwać, zasnąc , spac spokojnie i sie na czas obudzić,
jutro tez jest dzień
nie brzmi to zbyt zachecająco...

czwartek, 5 lutego 2009

obawiam się, że te nocne "energie" źle wpłyną mi na serce. Nie dośc, że od paru tygodni czuje się mocno niemrawo, a właściwie prawie ok, ale jak wiadomo prawie...w tym wypadku jestem niedoważona, jak mawiała moja babunia, niedospana, niedogrzana, lekko zakatarzona, lekko pokasłująca, z lekkim bólem głowy..bardzo sie tylko pocę. Stary doktór do którego poszłam w zasadzie jedynie po zwolnienie przepisał mi antybiotyk, którego oczywiscie nie wzięłam, słusznie jak się dzis okazało. Dzis bowiem poszłam do specjalisty do którego skierował mnie tamten. Antybiotyku mam nie brać. A ja poczułam sie odurzona, bo znałam go, rok temu byłam u niego z Córą. I pamietałam,że mi sie podobał. Ale wtedy byłam jeszcze zaspokojona seksualnie. Tym razem wrażenie było niestety mocne. Cóz, żonaty. Trochę poflirtować można, prawda?
Kolano mnie zaczęło boleć do kompletu. Czy mam napisać: wiedziałam,.że tak będzie"?nie, to mówi moja mama, wiem.

wtorek, 3 lutego 2009

chinka wyrzucona,
choinka - chinka

(dzięki Gosi)

poniedziałek, 2 lutego 2009

nie, nie jestem dzielna, waleczna, odwazna, czy zmotywowana.
Czyto znaczy, że nie mam po co życ?
Wczoraj wieczorem zadzwonił eks. Jak to dobrze, że nie jestesmy razem. On jest niezadowolony z siebie. Zawsze. Bo jego ojciec nie jest z niego zadowolony. Kropka. Jak ojciec umrze bedzie jeszcze gorzej- eks mu nigdy nie dorówna. Zapętlenie totalne
Co nie zmienia faktu,ze jest mi źle, fatalnie wręcz, czuje się przytłoczona, budzę się w nocy i juz nie moge spać, nie chce pracować, nie chcę widzieć ludzi, nie chce się już wściekać i nie chce wychodzić z psem.
Ale mam dzis ładne włosy, przynajmniej
Wezme tabletke i pójde spać.
Gdyby nie córka i rodzice na poważnie pomyslałbym o tym, zeby się zabić.
Chwilami mam tak bardzo wszystkiego dosyć...
K nadal mnie boli.
Jesli jeszcze raz bedzie tak, że wyśle mi jakieś pozdrowionka i nic z tego nie wyniknie, nic znaczy jakis dialog napiszę mu wprost by już się nie odzywał. Za bardzo mnie te pozdrowionka nakręcają.
Zbliża sie horror W.
Nie, nie mam nic przeciwko temu dniu. Uważam ,że jest miłe, rozkoszne, zabawne, wiele osób ma okazje zarobic trochę grosza. To po prostu jeszcze jedna okazja by poczuć samotność. Z drugiej strony gorzej gdy jest się z kimś i tez się czuje samotność i brak porozumieniaże (a moze jednak ... jednak nie)