czwartek, 12 lutego 2009

Rewelacyjny wywiad z Zygmuntem Baumanem w Duzym Formacie. Czytałam go pierwszy raz w metrze w poniedziałęk jak jechałam do Sowy na lekcję, a teraz na blogu Snow przeczytałam fragment.
http://wyborcza.pl/1,76842,6251875,Bauman__koniec_orgii.html?as=5&ias=10&startsz=x

"Są dwie absolutnie podstawowe wartości, bez których godne i sensowne życie, życie do życia, jest niemożliwe. Jedną jest wolność, a drugą bezpieczeństwo. Bezpieczeństwo bez wolności jest niewolą, a wolność bez bezpieczeństwa to tyle co ciągła wędrówka w nieznane, nieustający niepokój i strach. Jedna wartość bez drugiej jest koszmarem i dopiero razem tworzą godziwe życie. Szkopuł polega na tym, panie Tomaszu, że pogodzić je ze sobą jest niezwykle trudno. Im więcej nabywamy bezpieczeństwa, z tym większego ułamka wolności musimy rezygnować. A im więcej nabieramy wolności, tym bardziej jesteśmy świadomi, że żonglerkę wprawdzie uprawiamy podniebną, ale bez siatki ochronnej. Gdyby z tego punktu widzenia przebadać historię czasów nowoczesnych, to okazałoby się, że wynajdywane, testowane, potępiane i chwalone formy społecznego współżycia różniły się proponowanymi sposobami równoważenia wolności i bezpieczeństwa. Ale żadne ze społeczeństw - w moim przekonaniu - nie znalazło złotego środka. Dlatego u kresu drogi doszedłem do dwóch wniosków. Pierwszy: taki złoty środek nie istnieje. Drugi: nigdy nie przestaniemy go szukać. "

"Może się więc okazać, że warto się do czegoś przywiązać, mieć coś stałego. - Tu o coś więcej chodzi. Moim zdaniem nowością, do której się trzeba będzie przyzwyczaić, będzie odkrycie na nowo wartości trwania. W ostatnich latach imperatywem było pozbywanie się starego, żeby nabyć coś nowego. Po co ja mam się z czymś czy kimś wiązać, skoro codziennie pojawiają się lepsze komórki, lepsze komputery, młodsze i lepiej ubrane kobiety? Po co ślubować wierność i wiązać sobie ręce? Główną zasadą było: nie zamykać żadnych opcji. Zawsze zostawiać furtkę, żeby się można było wycofać. Żeby nic nie było raz na zawsze. Od tego trzeba się będzie odzwyczaić. Od życia, które było ciągiem pozbywania się. I przyzwyczaić do życia, które znowu, jak niegdyś, było gromadzeniem i troską o to, co nagromadzone. "

"Dlaczego ten pański kryzys trwał aż dziesięć lat?- Tyle mi widocznie zajęło, żeby się przestawić na inny sposób życia. Czy raczej odzwyczaić od starego. Jaką cenę pan zapłacił?- Nie zastanawiałem się nad tym. A jaką korzyść pan odniósł?- W końcu udało mi się sklecić nową tożsamość.A może tą nową ziemią dziewiczą, nowym eldorado, które czeka na odkrycie, jest uczenie ludzi, jak żyć w nowych warunkach? - Już od jakiegoś czasu słyszy się o tak zwanej koniunkturze na doradców. Niby jesteśmy z pokolenia na pokolenie coraz bardziej wykształceni, a do spraw, które normalny człowiek zwykł był załatwiać własnym sumptem, potrzebujemy doradców. Od poczęcia do pogrzebu.
No i co teraz?- Wśród socjologów powszechna była do niedawna opinia, że tym, co ludzi dręczy w tej chwili najbardziej, nie jest niedostatek, ale przeciwnie - nadmiar możliwych tożsamości, sposobów życia, towarów upiększających życie. Udręka wielka, bo nic, co osiągnięte, nie zaspokaja w pełni, zawsze może być lepsze. I nigdy nie osiągnie się takiego momentu, że można sobie powiedzieć: dotarłem, przybyłem, mogę usiąść, zapalić i nic więcej nie muszę robić. Otóż ta udręka się teraz może skończyć. Nadmiar się już kończy."

Brak komentarzy: