niedziela, 21 grudnia 2008

Las był. Nie sniezny co prawda, a mocno błotnisty, ale był. A ilu tam widziałyśmy fajny facetów biegajacych w obcisłych portkach:). Po powrocie padłam na pysk. Obudziłam się i myślę, o, krótko spałam, tylko godzinkę, ale niedokładnie spojrzałam, bo to były trzy godzinki. Czyli plan na dzis prawie wykonany, sprzatanie przeciez dopiero jutro. Potwór przeszczęsliwy, brudny po czubeczek ogona...Ja tylko po kolana. całkiem miłe rozmowy z Anią. Mamy sie motywować do chudnięcia:)

Brak komentarzy: