środa, 3 grudnia 2008

katastrofa

i wcale niepiekna. Znowu dziś nie poszłam do pracy. Nie chce mi się żyć, wszystko mnie boli i boję sie wszystkiego.
A miało byc tak piknie...miękkie podusie, puszyste kaczuszki, miesiste, miękkie, ciepłe ręczniki. Bzdurzę. Jest zimno, ciemno, do domu daleko, ludzie patrza wilkiem, obgadują, rzucają kłody, w twarzach maja nieufność...
A tak naprawde jest tak, że totalnie brakuje mi motywacji i dyscypliny
K. mi brakuje
a najbardziej tatki i matuli

Proszę nieczytać,
o ile się nie poprawi , to bedzie źle

Brak komentarzy: