środa, 17 grudnia 2008

....

święta, świeta, święta...
A ja w lesie, lesie, lesie..
(poszłabym sobie do lasu, ale żeby był skrzypiący śnieżek pod butami....)

No i przypomniała mi sie nasza wyprawa z K do Zakopanego w marcu, i spacer na kalatówki....miło było, szkoda, że już nie będzie

dobrze, że jutro ostatni dzień w szkole, bo ja już tak ledwie ciągnę. dziś miałam świetny pomysł, by wziąc kijki do n_walking do pracy. Ostatecznie idę w sumie w jedną stronę, do autobusu koło mnie a potem tam z autobusu do szkoły koło kilometra w jedna stronę. A z kijami nie idę, tylko zasuwam....
Ale w domu, po jeszcze jednym spacerze z Potworem zasnęłam jak niedźwiedzica w zimie i obudziłam się z trudem na lekcję przed szóstą. Nawet ne zauważyłam, jak Córcia wróciła do domu...

Brak komentarzy: