czwartek, 11 czerwca 2009

Zaczęłam czytać bardzo pomocna książkę pod tytułem "Uzależnienie od partnera, jak skutecznie się wyzwolić z toksycznej miłości" . Tytuł jak tytuł, ale książka pomaga, można zrozumieć czemu jest się tak przywiązanym i czemu groźba zerwania jest taka potworna. Odpowiedzią jest "głód przywiązania", psychiczna i fizyczna pozostałość relacji z matką (i ojcem zresztą też) z wczesnego dzieciństwa. Jest to reakcja instynktowna, oparta w dużej mierze na ciele, na uczuciach i dlatego, gdy kogoś opanuje bardzo trudna do przekroczenia.

A dziś , nie wiem czemu, czy to ta książka mi dała do myślenia, czy w końcu znalazłam trochę czasu by pomyśleć, bo cały dzień, no i tak krótki, bo obudziłam się około południa, chodziłam jak gburia-furia, rzucając sarkastyczne uwagi, szukając zwady, patrząc spode łba. W końcu kopnęłam psa i nawrzeszczałam na Młodą. Potem jeszcze napisałam email do radia, a bo w Antyradio facet nazwał Madonnę "starszą panią". No, rzesz, cholera, do starości jej daleko, a z wiekiem jest coraz lepsza (nie jestem jej fanką, ale podziwiam jej osiągnięcia, formę, ambicję. Zresztą, to całkiem niezły pop). Email został przeczytany przez prowadzącego, taki zaszczyt mnie spotkał. "W takie święto możemy się tez spierać o Madonnę."

Ale ja w sumie nie o tym. Zaczęłam myśleć o tym jak wygląda moja relacja z K. Podliczyłam jak długo się spotykamy "na nowo", ile razy do mnie zadzwonił, ile razy odwołał spotkanie (jogę - bo go głowa bolała, rowery - bo był skacowany, kajaki - bo pokazy, u niego - bo katar, kino - bo praca, itd)Jakie informacje o sobie ujawnia, jakich nie , a jak się tłumaczy (krętactwa)
Czy ja jakaś martyrologie uprawiam, ze muszę jak ta męczennica się zachowywać, czekać wiecznie na to, by się zainteresował i znosić jego zdystansowanie, brak ciepła, namiętności, oddania, wyznań, szczerości, planów i wspólnoty. Czy wiedząc, ze mam rozmowę kwalifikacyjną, zapytał się kiedykolwiek jak mi poszło???
Jemu by chyba wystarczyły spotkania raz w tygodniu, w środę o 22.30 - 4.30 (ja coś przygotuje do jedzonka, może film, która ja tez wynajdę, i seks, a potem rano pobudka po której ja nie umiem długo zasnąć).
A on mi ewentualnie napisze smsa, żebym się nie gniewała.Dwa razy na tydzień smsa przyśle.
Buzowałam tak cały dzień i w końcu zdobyłam się na wysłanie bardzo "złego" smsa, w którym m.in. nazwałam te osobę dla której odszedł "niedojebaną pizdą"(jak coś niszczyć, to do końca i własnoręcznie). Wiem ,że raczej powinnam to jego jakoś ładnie nazwać, ale na nim mi zależy, a ona? Gdybym mogła to zrobić bez konsekwencji, to bym zmiotła ją z powierzchni ziemi (wtedy,gdy odszedł, teraz bym jej "tylko" wszystkie kłaki wyrwała z głowy).
Pisałam już, że mnie sama te wybuchy gwałtowności przerażają. I wiem, że wynikają z długotrwale tłumionego gniewu i frustracji, czegoś co K wyzwala, ale czego nie jest przyczyną. Ale on nie pomaga mi . Przy nim czuje się zmrożona i "muszę" zachowywać się poprawnie.
Tak jak wobec Mrsperfect (matki) Tak , na pewno. I ten strach przed konsekwencjami "złego zachowania", to, ze po wybuchu emocjonalnym wobec ważnej osoby (eks, np) zawsze boje się porzucenia, albo zemsty. Matka zawsze wydawała mi się groźna i nieprzewidywalna, potężna jak bogini i złośliwa jak wiedźma. Mało było w niej "dobrej wróżki". Nie pamiętam żadnych czułych gestów, prób pocieszenia, zrozumienia, czy zgadania gdy źle się czułam. Tylko groźba, ze "jeszcze jedno takie zachowanie, a przestanę cię kochać" (tak, właśnie te słowa)Babcia, tak, była czuła, ale babcia z kolei nie wiedziała kiedy się wycofać.

Widzę w córce tez te samą gwałtowność wyrażającą się w sarkazmie, złośliwości i podgryzaniu (Skorpionik:)Mam nadzieję, wiem , że jest silniejsza ode mnie, a ja nie jestem swoja matką (raczej swoim ojcem jestem) i do pewnego stopnia pozwalam na "niegrzeczność". Fajna jest, ostatnio oglądałyśmy wspólnie " Teorię Spisku", gdzie mel Gibson gra takiego sympatycznego paranoika,w jednej z rozmów z Julią , mówi jej ,że wszyscy skrytobójcy VIPów mieli podwójne imiona. Następnego dnia , Młoda nawiązała do tego i mówi, że ona ma tez dwa imiona. Z początku tego nie złapałam, potem zaczęłam się śmiać.
Choć boję się, że trudno jej będzie, o ile nie znajdzie sposobu by tę silę spożytkować, boję się, że tak jak mnie się to zdarzyło, rozsadzi ja od środka.
Choć, jak już napisałam,ona tak się swojej siły i swojej złości nie boi jak ja.

1 komentarz:

O-ski. pisze...

Przez dwa lata bylem w zwiazku, w ktorym musialem byc 'zawsze grzeczny i zachowywac sie poprawnie'. Dziwie sie, ze od przygryzania sobie jezyka za kazdym razem, kiedy chcialem powiedziec cos zlosliwego (albo krytycznego w stosunku do kogos), pewnego dnia sobie jego nie odgryzlem. Nie wiem na jakies zasadzie to dziala, ale czasami jestesmy z ludzmi, ktorym mozemy powiedziec wszystko, zachowywac sie swobodnie i byc soba, a czasami pchamy sie sami w zwiazki, w ktorych musimy udawac kogos kim nie jestesmy, tylko po to zeby byc zaakceptowanym. Moze to po prostu strach przed samotnoscia?
Czasami jak czytam, kiedy piszesz o K., wydaje mi sie ze jestem troche podobny do niego. Kiedy napisalas, ze odszedl do innej i ze najchetniej spotykalby sie raz w tygodniu i ze wysyla dwa sms'y na tydzien, to skojarzylo mi sie to ze mna troche. Ja w zyciu kochalem tylko jedna Kobiete, bylem w dluzszych zwiazkach pozniej jeszcze z kilkoma innymi, ale nigdy nie bylo nawet troche jak z ta Pierwsza. Na poczatku mi sie wydawalo, ze jestem w nich zakochany, ze moze znow odnalazlem to wyjatkowe uczuci. Tylko wydawalo mi sie... Po krotkim czasie tracilem w nich zainteresowanie, one coraz bardziej sie przywiazywaly, a ja tak jak K., pisalem raz na pare dni, nie bylem szczegolnie zainteresowany spotkaniami, zylem jakby w innym swiecie. No i po jakims czasie zostawialem je, zawsze krotko po tym znajdowal sie ktos inny i historia sie powtarzala. Nie chce jego usprawiedliwiac, bo nie o to chodzi, nie znam go i w sumie calej sytuacji, tak pomyslalem, ze podziele sie tym co mi przyszlo na mysl jak czytalem Twojego bloga. :)

W jednym z nowszych postow napisalas, ze nie wiesz czy bedziesz jeszcze kiedys w stanie kogos kocha, z kims byc. Jesli sie okaze, ze pokochalas kogos i z nim jestes, daj mi znac prosze, bedzie to oznaczalo, ze i dla mnie jest jakas nadzieje :)

Pielgrzym