wtorek, 26 maja 2009

Ka (znowu) przełożył spotkanie. Nieważne, nie obchodzi mnie to, jego broszka. Wcale nie, ale może gdy będę powtarzać uwierzę.

Powoli wpadam w panikę. Moja p. dyr. od dorosłych trochę mnie poratowała, ale tylko trochę, bo nie wiadomo, co będzie w przyszłym roku.

Przeczytałam druga część "zołz" po angielsku. Kobieta powtarza się, choć może warto by powtarzał, że pride is stronger than love afterall. Duma i godność przede wszystkim. To ułatwia sprawę. Ułatwia decyzję.
Tak więc zaszalałam i zamówiłam tez pierwszą część . Po polsku już przeczytałam, ale zawsze mogę racjonalizować, że to przydatne w pracy.

Popełniłam też duże szaleństwo i zamówiłam śliczny niebieściutki, szybciutki rowerek z wieloma przerzutkami i najnowszymi manetkami.
Córcia jeździ teraz na moim poprzednim, który jest dla mnie przymały, a 2 inne w komisie u mojego ulubionego mechanika, pana Andrzeja, ale czy je sprzeda i kiedy jeśli, nie wiadomo.
kasa? może spadnie z nieba? znajdę pod nogami na ulicy?

Brak komentarzy: