..a potem popłakałam się z żalu...
hmmm...mam dosyć takiej walki, ja chcę pewności , bezpieczeństwa i ufności, a jak dotąd tak nie było. Wiem, trzeba, sraty-tataty znaleźć siłę w sobie.
Nie, źle, wróć, to kwestia realizmu, jeśli mam np. stope nr 42, to nie będę miała 36.
To jak z poszukiwaniem pracy: nie należy szukać pracy tam, gdzie wie się, że nas nie chcą, tylko tam, gdzie nasze kwalifikacje są przydatne. Jeśli jest się kobietą, np 40+ nie szuka się faceta pośród tych, co lubią 20latki, itp.
Podoba mi się to podejście do faceta, na początku jako do rozrywki, hmm, ja, nigdy, chyba nigdy, tak facetów nie traktowałam, może czas by spróbować. Nic nie ma do stracenia w tym momencie.
Jasne, łatwiej by było, gdybym miała dobrą, czytaj wystarczająca płatna, by się samej utrzymać bez pomocy mamusie pracę i oddane grono przyjaciół, no ale, jak wyżej, punkt wyjścia jest taki, jaki jest, co dalej nie wiadomo.
niedziela, 10 maja 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
To może nie jest w takim razie ta najwłaściwsza książka. Pierwsza różowa biblia wyjaśni Ci, że nie warto tracić czasu na faceta, któremu na Tobie nie zależy. Potem jakaś książka o tym, że to Ty jesteś dla siebie najważniejsza. I dopiero wtedy zołzy.
A, ostatnio przeczytałam o tym jak dobrze wyjść za mąż po czterdziestce... Też jest kilka smaczków. Mam nadzieję, że znajdę czas, żeby o tym napisać ;).
Prześlij komentarz