piątek, 15 maja 2009

bez cenzury:
{{{{skad to sie bierze, ta rozpacz. Z dzieciństwa wiem. Wiedza nie pomaga, w tym momencie nic nie pomaga. Pomogłoby gdyby zadzwonił 3 godziny temu. Czyli chcenie niemożliwego jest problemem. Oczywiście nie spakowana, boję się , czy dam radę i czy rower wytrzyma. Te rowerek, który mi 2 lata temu ukradziono był niezawodny w tym...coś się nie dokręca, coś poluzowuje...jeżeli coś się rozpierdoli na środku Poleskiego Parku Narodowego nie będzie wesoło. Nic tylko wtedy rzucić rower w krzaki i wracać autostopem. Skurwiel nie zadzwonił, nie wysłał esmsesa. Zadzwoniłam nie odebrał, wysłałam smsa z prośba o kontakt. I już. I co ja teraz zrobię, kiedy nadzieja na spełnienie została znowu rozbudzona, kiedy czułam, bez sensu pewnie, że coś wspólnie tworzymy, ze może jednak na przekór zdrowemu rozsądkowi coś z tego będzie. Nie nie umiem być zołzą, nie w tym momencie. Zbyt nastawiłam się na to, że się zobaczymy, a może , ze porozmawiamy, że poczuję się bezpiecznie, zaopiekowana. Bo w sumie spotkanie nie bardzo mi było na rękę, nie, nie chodzi o spotkanie, chodzi o to, ze liczyłam na kontakt, a tu dupa. I co ja teraz zrobię? Takie powinno być moje motto na Sympatologii, nie jakieś na siłę zabawny cytat...Czyli powinnam zamknąć się w pustelni, bo z ludźmi w takim stanie mi nic nie wyjdzie. I nie chodzi tu tylko O K, czy o facetów, nadmierne wygłodzenie emocjonalne skutkuje wybujałymi oczekiwaniami, spięciem, brakiem luzu, brakiem humoru i błagalnymi spojrzeniami }}}}}}}}
dzięki

2 komentarze:

Snow pisze...

No dobrze, nie możesz być zołzą dla niego, a czy możesz być dobra dla siebie? Czy możesz zauważyć, że ta relacja nie robi Ci dobrze? Bo to jak z wódką: jak jest to jest dobrze, ale jak ją zabiorą to dramat. W takim razie czy wódka jest dobra, jak jest, czy lepiej jednak, żeby w ogóle jej nie było?

wanad pisze...

wiesz mi tak naprawde to żadna bliska relacja nie robi mi dobrze, gdy przywiazuje sie do kogos zaczynam sie bać i ten strach mnie rozwala...